Blog parentingowy, czyli bądź fair w stosunku do swoich czytelników, gdy polecasz im produkt
Data aktualizacji: 29.03.2022
Blog parentingowy, który prowadzi Antoonóvka jest naprawdę poczytny. Ponadto autorka jest certyfikowaną Promotorką Karmienia Piersią, a nam opowiada o swojej pracy, rodzinie i o tym, w jaki sposób promuje produkty na blogu, by było to spójne z nią i jej twórczością.
Anna Biernacka: Dlaczego zaczęłaś pisać? Skąd pomysł na blog parentingowy i nazwę Antoonóvka?
Joanna Janaszek: Byłam w zagrożonej ciąży, zaczęłam pisać po prostu z nudów oraz chęci zachowania przepisów. Początkowo mój blog nazywał się Świat wokół Tosi (śmiech). Nazwę Antoonóvka wymyśliła jedna z moich czytelniczek. Podjęłam decyzję, że chcę przejść „na swoje”. Potrzebowałam nowej nazwy – początkowo miało być Antonóvka, ale domena była już zajęta. Mi jednak ta nazwa tak bardzo się spodobała, że dodałam do niej jeszcze jedno „o” i tak powstał blog parentingowy Antoonóvka. Teraz nie zmienię już jej, za bardzo się z nią zżyłam, ale każdemu, kto dopiero zaczyna przygodę z blogowaniem, doradzam wybranie jednak prostszej i mniej kłopotliwej nazwy 😉
Jesteś założycielką pierwszej w Polsce grupy poświęconej fotelikom montowanym tyłem (RWF). Jak do tego doszło?
W 2016 roku podjęłam współpracę ze sklepem specjalizującym się w fotelach montowanych tyłem do kierunku jazdy – Tylem.pl. Pomysł na grupę pojawił się już na początku naszej współpracy, bo była to rzecz, której brakowało mi, kiedy poszukiwałam informacji nt. fotelików samochodowych dla starszej córki. Od pomysłu do założenia grupy minęło około pół roku. Dlaczego? Aby pomagać innym we wstępnej selekcji foteli, najpierw sama musiałam poznać temat od podszewki. Obecnie grupą zarządzają eksperci z Tylem.pl.
Jesteś również certyfikowaną Promotorką Karmienia Piersią. Skąd pomysł na taki kurs?
Wszystko kręci się wokół mojego starszaka, Antosi (śmiech). Byłam bardzo zdeterminowana w chęci karmienia piersią, ale co chwilę los rzucał mi pod nogi kłody. Od braku rzetelnych informacji, których również nie mogłam znaleźć na innych blogach parentingowych, poprzez brak wsparcia laktacyjnego w Kielcach. Na każdym kroku słyszałam, że głodzę dziecko, że za mało przybiera, że muszę ją dokarmiać. Jestem osobą bardzo upartą i chyba tylko dzięki temu udało mi się karmić córkę dwa lata. Kurs zrobiłam, bo czytałam mnóstwo na temat karmieni piersią i bardzo zainteresował mnie temat laktacji. Chciałam pomagać innym mamom i dzielić się swoją wiedzą. Przez te cztery lata wiele się zmieniło, moja druga córa przybiera na wadze identycznie jak siostra (w dolnej granicy normy), ale tym razem zamiast propozycji dokarmiania, otrzymałam fantastyczne wsparcie. Wszystko idzie w dobrym kierunku! 🙂
Twoja twórczość świetnie wpasowuje się w konwencję, do której należy blog parentingowy.
Wszystko. Naprawdę! Nie ukrywam, że moja pierwsza ciąża nie była planowana, miałam 21 lat. Wtedy myślałam, że zawalił się mój dotychczasowy świat. A później okazało się, że macierzyństwo to najpiękniejsza przygoda, jaka mnie spotkała. Dodało mi skrzydeł, chęci do rozwoju, kopa do działania. Z dzieckiem u boku skończyłam studia i obroniłam pracę, zaczęłam bardziej dbać o własny rozwój, zainteresowałam się fotografią i… w wieku 24 lat założyłam własną firmę. Blog parentingowy okazał się strzałem w dziesiątkę. Czuję się spełnioną kobietą, która ma u boku fantastycznego mężczyznę i dwie cudowne córki. Jestem po prostu szczęśliwa.
Wiele osób pyta, czy można utrzymać się z blogowania. A w jaki sposób ty monetyzujesz swoje działania w internecie?
Na różne sposoby, ale jednocześnie dbam, aby pisanie bloga na temat macierzyństwa nie było jedynym źródłem mojego utrzymania. Mam na koncie kilka naprawdę fajnych współprac, ale moje dzieci w końcu dorosną, a mnie pochłoną inne tematy. Dlatego jednocześnie skupiam się na wcielaniu w życie dwóch moich projektów (które, mam nadzieję, wyjdą. W blogowaniu lubię to, że daje ono ogrom możliwości i to, jak je wykorzystam, zależy tylko ode mnie! Najważniejsze według mnie jest to, żeby być fair w stosunku do swoich czytelników i traktować ich jak swoich znajomych – nie polecisz przecież koleżance bubla, który się u ciebie nie sprawdził. Nie polecaj więc go swoim czytelnikom, nawet jeżeli ktoś chciałby ci za to dużo zapłacić. Ostatnim hitem była oferta, w której jednym z warunków było nieinformowanie czytelników, że wpis jest wynikiem współpracy z marką – chyba nie muszę tego komentować?
Fajną opcją jest afiliacja – polecam mnóstwo produktów, które kupuję sama, a dzięki linkom afiliacyjnym korzystają na tym nie tylko czytelnicy, ale również ja zyskuję na takich poleceniach. 🙂
Prowadzisz bloga, ale jesteś również aktywna na portalach social media – na Facebooku obserwuje cię ponad 7000 osób, podobnie jak na Instagramie. W jaki sposób zarządzasz każdym z tych kanałów komunikacji – czy są to inne treści, inne formy przekazu?
Jestem osobą spontaniczną, chaotyczną i okrutnie roztrzepaną (mam wrażenie, że odkąd mam dwoje dzieci, te cechy się nasiliły), śledząc mnie dłużej, na pewno można to zauważyć. Treści, które udostępniam na Facebooku i Instagramie różnią się między sobą, ale nie mam na nie określonego planu, najważniejsza jest dla mnie jakość treści i zdjęć, jakie pokazuję.
Twój Instagram jest wypełniony przepięknymi zdjęciami ciebie i twoich córeczek. Czy sama robisz wszystkie te zdjęcia i czy Antonina wie, że ma tak wielu fanów w internecie?
Większość zdjęć robię sama, wspólne sesje zazwyczaj robi mąż – czasami moja koleżanka, fotograf – Monika Kozera. A jeżeli chodzi o naszych obserwatorów, to nazywamy ich z Antosią instaciotki, bo większość obserwatorek to kobiety. Antosia wie, czasami pomacha, poprosi o zrobienie zdjęcia. W związku z tym, że obserwuje nas wiele osób, nie pokazuję, gdzie mieszkamy, gdzie córka chodzi do przedszkola, a podejrzane konta po prostu blokuję.
Co poradziłabyś początkującym blogerom?
Bądźcie regularni w swoich działaniach i cierpliwi. Pamiętajcie, że najważniejsza jest jakość – ona zawsze się obroni. Inspirujcie się, ale nie naśladujcie, uczcie się od bardziej doświadczonych, ale przede wszystkim bądźcie sobą. Nie są to jedynie wskazówki dla osób, które blog parentingowy stawiają sobie za cel, a dla blogerów w ogóle.
Twoje ulubione wspomnienie związane z blogowaniem, to…?
Z blogowaniem mam mnóstwo fajnych wspomnień, ale takie ulubione, to niespodziewane spotkanie z jedną z moich czytelniczek na molo w Gdyni. To było tak energetyzujące i miłe, że chociaż wkrótce miną trzy lata od tamtego dnia, to wciąż wspominam je z ogromnym uśmiechem. 🙂
Jakie masz dalsze plany na rozwój Antoonóvki?
Zadbanie o regularność pojawiających się wpisów – muszę przyznać, że jest to moja zmora, ale staram się nad tym pracować. Chciałabym też publikować częściej i więcej – ale czas, czas… Mam po prostu za dużo pomysłów, które chciałabym wcielić w życie, a doba przecież nie jest z gumy. 🙂