Blog dla mam, smart life, biznes on-line | Wywiad z Wikilistką
Data aktualizacji: 29.03.2022
Jak łączyć macierzyństwo, blog dla mam, życie smart i bycie uczciwym w stosunku do czytelników? O tym, i wielu innych rzeczach rozmawiamy z Moniką, znaną jako Wikilistka!
Swój blog dla mam prowadzisz jako Wikilistka? Skąd wzięła się ta nazwa?
Na samym początku mój blog dla mam prezentował głównie modę dziecięcą, a sam pomysł na niego to było pokazanie, że można świetnie ubrać dziecko, nie wydając majątku. Wiki to moja starsza córka, a Wikilistka to było w pierwotnej wersji „Wiki + stylistka”. Dziś jest już po prostu pewnego rodzaju nazwą własną. Myślałam kiedyś nad zmianą, ale po rozmowie z kilkoma osobami, utwierdziłam się w tym, że ludziom nie kojarzy się z żadną tematyką, więc została.
Początki Twojej działalności w sieci sięgają 2013 roku, kiedy to postanowiłaś założyć blog dla mam. Co zainspirowała Cię do pojęcia takiej decyzji?
Nie znosiłam takiego tworu jak śpiochy (takie na zapinanych ramiączkach, brrr) + kaftanik I moją misją było pokazanie, że można dziecko, nawet małe, ubrać jednocześnie wygodnie, ale też ładnie, funkcjonalnie. Chyba to mi przyświecało. Pamiętam, że jedyny blog dla mam, który wtedy czytałam to LadyGugu. Córka Kingi – Lenka jest starsza od mojej Wiki tylko o kilka miesięcy, więc z niecierpliwością podglądałam jakieś skoki rozwojowe i inne rewelacje, czekając, aż coś ruszy się też u nas. O blogowaniu nie miałam bladego pojęcia – poza tym, że można założyć blog dla mam czy jakikolwiek inny na blogspotcie. Natomiast, jeśli pytasz o trendy w modzie dziecięcej, to śledziłam wtedy tylko te pojawiające się w ulubionych sieciówkach, ale i tak przepuszczałam je przez filtr własnej estetyki i wygody dziecka.
Prowadzisz bloga dla mam, ale wielokrotnie podkreślasz, że promujesz „smart life”. Przybliż nam, co ten termin oznacza dla Ciebie?
Smartlife to dla mnie taki skrót od bardzo świadomego życia. Jest w nim dużo z popularnego obecnie slow life, ale jednocześnie to jest coś szerszego. Filarem są dla mnie pytania: po co? Dlaczego? I każde działanie, które podejmuję, staram się przez nie przepuścić. Taki przykład – smartlife to jest ogólnie dbanie o jakość swojego życia, na wielu płaszczyznach. Ta jakość to jedno ze słów-kluczy i bardzo promuję np. porządne skórzane buty ocieplane wełną. Jednocześnie uważam, że jeśli można kupić ładną ramkę (coś, co tylko stoi) za 5 zł, to nie ma sensu przepłacać. Podobnie z work-life balance. Generalnie promuję wieczory w stylu slow i weekendy offline. A jeśli mam naprawdę lukratywne zlecenie, które potem daje nam pewien finansowy spokój w kolejnych miesiącach, to bywa, że siedzę przy komputerze po nocy i w weekendy. Slow life jest super, ale trzeba je przepuścić przez pryzmat rzeczywistości, zwłaszcza kiedy jest się rodzicem.
Dlatego smartlife – taki mój kompromis, który pokazuje, że choć życie nie składa się z samych przyjemności, to od nas zależą decyzje, które podejmujemy. Z kolei od nich, często bezpośrednio jakość naszego życia. No i obowiązkowo – smartlife to ułatwianie sobie codzienności tam, gdzie tylko możliwe. Jako naczelny leń i hedonistka mogłabym zostać ambasadorką wszelkich sprzętów i rozwiązań, które robią za mnie rutynowe czynności, które nic nie wnoszą do mojego życia. Dlatego kocham moją zmywarkę, pralkę i suszarkę do ubrań miłością absolutną!
Twój blog dla mam to miejsce, w którym prezentujesz jednak content z różnych dziedzin, łączysz ze sobą parenting, wnętrza, lifestyle, kuchnię czy gadżety. Trudno jest utrzymać odpowiedni balans tematyki?
Im mniej się skupiam na jakimś idealnym bilansowaniu treści czy planowaniu, tym tak naprawdę lepiej mi to wychodzi. Im bardziej próbowałam się zaszufladkować, tym trudniej mi było czerpać radość z tworzenia, dlatego porzuciłam tę myśl. Nie każdy musi być ekspertem jednej dziedziny, najlepiej jeszcze technicznie. Wikilistka to lifestylowy blog dla mam, a ja jestem ekspertem od prostego, fajnego życia i ułatwiania sobie codzienności. Z takim tytułem czuję się świetnie i dzielę się z moimi czytelniczkami pomysłami na fajne życie, po prostu. Od takich merytorycznych, jak dobrze wybrać zimową kurtkę, urządzić funkcjonalne wnętrze albo uporządkować zdjęcia, przez gadżety, zabawki czy książki, które się u nas sprawdzają.
Czytelników gromadzisz też w mediach społecznościowych, jak z perspektywy blogerki wygląda przygotowanie treści na Facebooka czy Instagrama?
Dziś to już chyba nieuniknione – nie wyobrażam sobie nie być choćby na Facebooku i Instagramie. Choć w części publika się pokrywa, to jednak na każdym kanale obserwują mnie wyjątkowi odbiorcy. Dlatego staram się każdy ważny komunikat publikować w każdym z miejsc, jednak zazwyczaj choć odrobinę różni się formą. Na stories jest najbardziej spontanicznie, tam jest najwięcej jakiś totalnie nieplanowanych inspiracji czy backstage. Instagram od niedawna staram się traktować głównie jako wizualne portfolio fotograficzne, ale wciąż zostawiam tam tę cząstkę naszej codzienności, która była na nim od zawsze. Większość praktycznych porad, zwłaszcza tych uniwersalnych, ponadczasowych ląduje na blogu. Zapis do newslettera otwiera moim czytelniczkom drzwi do dodatkowych materiałów do pobrania i czasem takich niepublikowanych nigdzie indziej.
Jak widzisz, jest z tym trochę pracy, a ja przecież dopiero pracuję nad jakąś strategią 😉
Blog dla mam to dobre miejsce na wplatanie linków afiliacyjnych. Co sprawia, że tak chętnie z nich korzystasz?
Wiesz, mój blog dla mam powstał po to, żeby ludzi inspirować i pokazywać im fajne rzeczy – w tym te codziennego użytku. Duża część wpisów to są zestawienia zabawek, książek czy ubrań. Od zawsze trzymałam się zasady, że na blogu polecam tylko te rzeczy, które poleciłabym koleżance. Dzięki afiliacji mogę zarobić drobny procent od tej rekomendacji i płaci mi go nie mój czytelnik, ale sklep, który polecam. Poza tym pamiętajmy, że blog generuje też koszty i afiliacja pozwala choćby je pokrywać. Jednocześnie widzę, że rekomendacje się sprawdzają! Potem mogę analizować, np. zabawki, z jakiego przedziału cenowego interesują moje czytelniczki i lepiej dobierać dla nich treści.
Na swoim blogu doradzasz również początkującym jak zacząć przygodę z blogosferą i w jaki sposób na niej zarabiać. Przed jakimi błędami ostrzegłabyś nowicjuszy?
Oj tam, stworzyłam raptem jedną podstronę na ten temat! Zebrałam po prostu w jednym miejscu odpowiedzi na pytania, które dostaję najczęściej. Przestrzegam przed tym, co szkodzi każdej branży, czyli walka ceną i zaniżanie jakości, bo to zawsze idzie w parze. Łatwo jest się zachłysnąć darmową czapeczką i kosmetykami, kiedy blogowanie jeszcze nie kosztuję Cię nic oprócz czasu i robisz to bardziej dla zabawy. Ale z czasem odbije się to na każdej osobie, która bez problemu godzi się na przyklejanie swojego wizerunku czy rekomendacji do masy produktów.
Warto mieć świadomość, że to droga donikąd. Ja, np. z roku na rok podwyższam stawki i też promuję współprace długofalowe z markami. Dodatkowo część swoich działań opieram, jak zauważyłeś, na afiliacji. Uważam, że jeśli ktoś chce blogować totalnie non-profit, to oczywiście jego decyzja, na co poświęca swój czas. Jak grzyby po deszczu powstają blogi i profile, które składają się w 90% z recenzji darmowych produktów… i to jest droga donikąd, bo jak ktoś chce robić biznes, to musi umieć myśleć perspektywicznie.
W pracy blogerki niezwykle istotny jest dobry kontakt z czytelnikami, szczególnie dla blogu dla mam. Wszystkie mamy na świecie bardzo chętnie wymieniają się swoimi doświadczeniami. Jednak odpisywanie na dziesiątki wiadomości i komentarzy potrafi być męczące. Jak sobie z tym radzisz?
Lubię to. Po to zaczęłam pisać, żeby powiedzieć o czymś ważnym dla mnie innym ludziom i wzbudzić ich reakcję, a przede wszystkim włączyć kontrolkę, że jednak coś można w życiu zmienić. Dlatego dla mnie to jest super, kiedy ktoś napisze podzielić się tym, jak wpłynęłam na jego życie – bez względu na to, czy ugotował zupę z mojego przepisu, kupił dziecku naklejki, czy postanowił rzucić wszystko i przeprowadzić się nad morze 😉
Naprawdę staram się na każdą wiadomość odpowiedzieć, choć nie zawsze robię to tego samego dnia.
Natomiast nie odpisuję na wiadomości chamskie i bez kultury. Jeśli ktoś nie ma czasu, żeby napisać chociaż „cześć, możesz mi powiedzieć skąd jest ta sukienka?” tylko zadaje pytania w stylu „skąd kiecka” albo pisze mi „i niby dla kogo to jest?!” to ja nie mam czasu ani chęci, żeby się z taką osobą w ogóle komunikować. Na ulicy też nie podchodzisz do kogoś i nie pytasz – SKĄD KURTKA?! Prawda ? 🙂
Ale Wikilistka to nie tylko blog dla mam, prowadzisz również swój sklep on-line. Jaka była geneza tego pomysłu?
Tak, mój sklep, o wciąż jakże genialnej nazwie – sklep.wikilistka.pl to chyba najbardziej nieplanowana część mojej działalności. Powstał w odpowiedzi na lukę na rynku, którą uświadomiła mi moja córka. Plakatów z alfabetem i edukacyjnych jest całe mnóstwo. Moja córka, mając 4 lata przyszła i zapytała, pokazując na literki A w jakiejś kolorowance (były w różnych postaciach).
– Mamo, a co to jest? I to? I to?
– Litera „A”
– Mamusiu, po co są 3 litery A?
I ten dialog uświadomił nam, jak ważne jest, żeby od początku dziecko oswajało się z literami drukowanymi i pisanymi, wielkimi i małymi. Później wpadłam na pomysł, żeby zrobić dla niej odpowiedni plakat, ale finalnie doszliśmy do wniosku, że szybciej będzie stworzyć wersję komputerową. Powstał prototyp dla Wiki i gdy pokazałam go na stories był ogromny odzew, że jest na coś takiego zapotrzebowanie. Wtedy zaczęliśmy analizy, prototypy i tak powstały moje plakaty SmartEDU.
Opowiedz o nich coś więcej.
Są one unikatowe z wielu względów, ale m.in.:
– łączą różne formy liter
– mają wyrazy napisane pisaną, szkolną czcionką
– obrazki są jednoznaczne i proste dla dziecka
– są stworzone dla chłopców i dziewczynek, więc jedni mają dinozaury, roboty i motory, a drugie baletnice, sukienki i warkocze
Obecnie w sklepie są już nie tylko plakaty, ale też wkładki do zeszytów, czyli produkt, który tworzyłam wspólnie 6-letnią już Wiki. Lada dzień wprowadzamy tabliczki mnożenia, podkładki na biurko i w przyszłym roku kolejne produkty.
Łączysz ze sobą pracę zawodową, dbanie o dom i dzieci, jak przy tym wszystkim znajdujesz czas na działania w sieci?
Moja praca zawodowa to w dużej mierze działania w sieci Jak już mam strategię, zrobię zdjęcia, pojadę w odpowiednie miejsca itp., to zostaje mi już „tylko” działanie w sieci. Ale tak serio – ułatwiam sobie codzienność, tam gdzie mogę, a poza tym nie zastanawiam się zbyt długo. Po pierwsze, zmywa zmywarka, zakupy robimy raz w tygodniu, gotujemy na kilka dni, sprawy na mieście ogarniam na raz i hurtowo. Po drugie – nasze dziewczynki od urodzenia są z nami praktycznie 24 godziny na dobę, z przerwą na zerówkę starszej. To nie jest proste, ale wiem, że jeśli chcę coś konkretnego osiągnąć, to muszę znaleźć na to sposób i czas. Jednocześnie od zawsze wiedziałam, że do 2-3 urodzin chcę być z dziećmi w domu, a też później nasze życie z wersji „niania” zmieni się na tryb „szofer”. Nasza praca musi być zorganizowana w zgodzie z rytmem życia dzieci. Teraz mam to szczęście, że mój mąż też pracuje zdalnie, także choć każde z nas ma swoje obowiązki, to możemy sobie żonglować czasem pracy.
Jak dzielisz swoją uwagę pomiędzy pracę, bloga dla mam a dzieci?
Ja po prostu robię swoje, co jest moją największą zaletą i wadą chyba jednocześnie. Od zawsze wiedziałam, co najlepsze dla mnie i dla mojego dziecka, jednocześnie pogłębiając swoją wiedzę w wielu dziedzinach. Na przykład, intuicyjnie dopasowywałam czas i godziny pracy do naturalnego rytmu dobowego moich dzieci. Dziś już to wiem, ale przez pierwsze lata robiłam to instynktownie, zaspakajając naturalne potrzeby dzieci. Pracowałam wtedy, kiedy się dało, czasem po nocach, czasem w trakcie drzemki, a czasami z córką w chuście na kolanach.
Nigdy nie powiem, że było łatwo. Zwłaszcza z drugą córką, która jest od początku dzieckiem mocno angażującym i tzw. „nieodkładalnym”. Nadal jest trudno, ale po prostu da się to zrobić – każdy sam musi natomiast zadać sobie pytanie: czy mi to potrzebne, czy warto, czy naprawdę chcę?
Ja wierzę, że jeśli naprawdę się chce to można bardzo wiele. Czasem pod górkę, dookoła świata i przekopując się po drodze pod oceanem, ale większość marzeń da się w końcu zrealizować.
A co z planami na przyszłość? Masz pomysł jak rozwinąć bloga?
Będę robić dalej swoje, to mi wychodzi najlepiej! Na pewno chcę dopracować strategię, bo muszę zapanować nad komunikacją w wielu miejscach. SmartEDU aspiruje do zupełnie osobnej marki, którą będę rozwijać innym, trochę pozablogowym torem.
Ja sama z kolei pracuję nad własnymi produktami online, które ułatwią codzienność i zmienią na lepsze życie wielu kobiet. Jeszcze chwila 🙂
Jeżeli tak jak Monika marzysz, żeby prowadzić blog dla mam, skorzystaj z naszych porad:
polecaj tylko produkty, z których korzystałaś lub korzystasz, to bardzo istotne zwłaszcza takim środowisku jak blogi parentingowe
działaj w social media, ale pamiętaj, że lajki to nie wszystko i udostępniaj tam tylko wartościowy content
korzystając z Instagrama, uważaj na zablokowane hasztagi, sprawdź, z których lepiej nie korzystać
pamiętaj, aby wypróbować różne sposoby na polecanie produktów, analizuj, badaj, optymalizuj, czasami drobna zmiana, na przykład, umieszczenie reklamy na grafice zamiast w tekście, może zdziałać cuda!